Inspiratornia

Zbudował pierwszy elektryczny polski motocykl i chce, by za kilka lat nawet 14-latki mogły nim jeździć po mieście. Jak od "szperania" w autach przeszedł do stworzenia Falectry - opowiada Piotr Krzyczkowski.

Czym zajmuje się Twoja firma i jak się nazywa?

Moja firma na nazywa się Falectra, w ramach której powstał pierwszy polski elektryczny motocykl ładowany do gniazdka, który cały czas udoskonalamy.

Jakie są jego parametry?

To motocykl, który przejedzie odległość około 80 km przy ładowaniu trwającym 4,5 godziny. Osiąga prędkość około 50 km/h przy masie 80 kg. Wydaje się, że te 4,5 godziny ładowania to długo i może okazać się uciążliwe. Jednak przyjeżdżając np. do pracy i tak spędzamy tam 8 godzin, a motocykl stoi nieużywany. W tym czasie może się spokojnie naładować. Eliminujemy w ten sposób budowę stacji ładowania, które mogą być uciążliwe. Nasz model ma obecnie jedną dużą baterię, ale chcemy zamienić ją z czasem na kilka mniejszych wkładów, by można było je łatwiej wymieniać.

W jakiej kategorii pojazdów mieści się Falectra?

Rejestrowane są jako motorowery. Dzięki temu możemy dotrzeć do młodych odbiorców - już od 14 roku życia, oczywiście za zgodą opiekuna prawnego.

Czy motoryzacja to jedno z Twoich zainteresowań? Masz zaplecze w postaci wiedzy? Czy jeszcze studiujesz?

(Śmiech) Nie, dziękuję, ale już nie studiuję. Skończyłem architekturę, która dla mnie była złotym środkiem między rysunkami, które bardzo lubię, a liczbami i obliczeniami. Cały czas wielką frajdę sprawiały mi szkice samochodów, a wieczorami lubiłem sobie czasami poszperać przy samochodzie w garażu. Na studiach zrozumiałem, że nie mógłbym siedzieć tylko w programach graficznych i projektować, muszę robić coś manualnie, ale także użytkowo. Podczas studiów inżynierskich uznałem, że nie robię tu magisterki. Miałem rok przerwy, przygotowywałem portfolio, by aplikować na włoską uczelnię na kierunek Automatyka.

Ile czasu zajęło Ci zrobienie prototypu?

Trwało to około 6 miesięcy. Nasz pierwszy inwestor przeznaczył fundusze na prototyp i promocję. Obecnie szukamy kolejnego na produkcję następnych dziesięciu - testowych dla różnych branż. Wszystko jest na dobrej drodze. Bardzo dużo zajmuje wypełnienie formularzy i dokumentów związanych ze współpracą z inwestorem.

Masz zespół czy sam zarządzasz wszystkim?

Działam sam. Dzięki temu wiem, że jeśli coś sobie zaplanuję, to faktycznie to zrobię i nie będę musiał słuchać wymówek od innych typu: “nie zdążyłem na dziś”, “jutro to zrobię”, “zapomniałem”. Zależy mi na tym, żeby minimalizować skutki czynnika ludzkiego.

Ludzi, z którymi współpracuję, zatrudniam na czasowe umowy i poznaję ich czasami przypadkiem. Tak było z doktorantem z WAT-u, który zajął się elementami stalowymi naszego motocyklu. Czasami także korzystałem ze znajomości, np. kiedy wiedziałem, że mój kolega zajmuje się spawaniem i dobrze mu to idzie, od razu pomyślałem o współpracy z nim. Zdarzało się, że firmy same się odzywały - tak było z producentem baterii z Poznania - wystarczyło jedno spotkanie, żeby współpraca doszła do skutku. Po dwóch miesiącach mieliśmy panel stworzony konkretnie pod nasze parametry.

Robiłeś badania rynkowe zanim rozpocząłeś działalność?

Robiłem, bo chciałem się upewnić, czy mój pomysł znajdzie odbiorców. Zajęło mi to około pół roku. Pytałem ludzi z branży, np. dziennikarzy motoryzacyjnych czy ludzi pracujących w motoryzacji. Dostawałem opinie, że mój projekt jest ciekawy, bo zawiera proste konstrukcje, ale jednocześnie nie jest tandetny. Zależało mi na tym, by wyglądał jak elektryczny motocykl dla miłośników gadżetów.

A te dziesięć planowanych sztuk, które teraz będziemy robić, mają być rozdystrybuowane do różnych podmiotów, takich jak Poczta Polska, Straż Miejska itd. po to, by dowiedzieć się, czy spełnią swoją rolę, czy będą użyteczne i dostaniemy także feedback, czego im brakuje. To nasz kolejny etap badania rynkowego.

Jaki miałeś pomysł na zdobywanie funduszy?

Podstawą, aby ktoś uwierzył w pomysł, jest fakt, że coś już zostało zrobione, że to nie jest tylko pomysł na papierze. Rok zajęło mi przygotowanie projektu od strony formalnej - ochrona patentowa, biznesplan, wizualizacja. Liczy się jak najlepsze przygotowanie. Wszystko to finansowałem sam, zdecydowałem, że sprzedam dwa samochody, które były dla mnie raczej gadżetami. Po powrocie ze studiów we Włoszech uznałem, że muszę w pełni poświęcić czas Falectrze, a nie działać “po godzinach”. Szukałem bardzo intensywnie inwestorów, którzy jednak będą bardziej skłonni działać na zasadach partnerskich. Wiedziałem, że mogę zająć się modelowaniem, projektami, ale ekonomia czy reklama to zupełnie nie moje dziedziny. Potrzebowałem więc wsparcia partnerskiego, a nie osoby, która będzie cały czas kontrolowała moje działania i mnie z tego rozliczała.

Jakie więc miałeś trudności z poprzednimi inwestorami, którym przedstawiałeś pomysł?

W obu przypadkach strach przed inwestycją wiązał się z tym, że nie było pewności co do szybkiego zwrotu. Obawiali się ogromu pracy, który jeszcze trzeba włożyć w ten projekt. Zastanawiano się też, czy Falectra w ogóle się przyjmie, bo na polski rynek wchodzić zaczęły już inne firmy zagraniczne, które stanowiłyby konkurencję, a mają już lepszą pozycję na rynku niż nowy start-up.

Jaki masz plan na rozwój Falectry? Jak widzisz swoją firmę za 5 lat?

Zależy mi na tym, aby zapewnić motocyklowi dużą indywidualność, by każdy klient mógł dobrać sobie elementy wizualne i parametry. Z czasem możemy wejść w produkcję lekkich czterokołowych pojazdów, by rozpocząć produkcję elektrycznych samochodów. To muszą być projekty, które mogą zostać skomercjalizowane i będą atrakcyjne. Chcielibyśmy wyjść z działalnością zagranicę. Wszystko to wiąże się ze stworzeniem zespołu, będę więc szukał ludzi głównie wśród młodych, którzy się na tym znają, są aktywni i gotowi do pracy.

Kiedy planujecie skomercjalizować Wasz projekt?

Zakładając, że inwestor wesprze nas funduszem ok. 8 mln zł, planujemy komercjalizację w 2021 roku.

Określ proszę swojego klienta.

Kluczowy jest klient masowy, bo to on ma największy wpływ na sprzedaż. Aby do niego dotrzeć, musimy wyposażyć motocykl w kufer czy bagażnik. Chcemy dotrzeć też do odbiorców państwowych, np. Straż Miejska czy Poczta Polska. Cała koncepcja uwzględnia duży poziom personalizacji już na etapie zakupu przez internet: mowa o kolorze, rodzaju materiałów czy panelu dodatkowym. Oczywiście to wszystko wpływa na cenę. To także środek transportu dla osób lubiących gadżety, nowinki technologiczne i design. I ostatnia grupa, o której już wspominałem, to młodzi ludzie, mogący jeździć pojazdami z kategorii motorowerów.

Jaki jest Wasz pomysł na promocję? Jak chcecie dotrzeć do klienta?

Zaczęliśmy od sesji zdjęciowej. Wybrałem się więc ze znajomym fotografem od Centrum Nauki Kopernik. Następnie zaprzyjaźniona agencja reklamowa rozesłała informacje prasowe. Według mnie podstawą jest to, żeby promocja szła równo z tym, nad czym pracujemy, tzn. nie możemy budować takiej “bańki oczekiwań”, że będzie świetny produkt, jeśli w rzeczywistości nie pracujemy nad nim. Pojawiamy się też na wydarzeniach branżowych, takich jak targi druku 3D we Frankfurcie, targi motoryzacyjne w Katowicach. Ważne, by nie przegapić okazji do pokazania modelu. Dzięki temu inne firmy, jeśli zainteresują się naszym projektem, same zaczną wysyłać pytania o współpracę.

Czy jesteś dumny ze swojego projektu? Czy czujesz się zrealizowany?

Dumny będę, gdy uda się Falectrę skomercjalizować, bo sama budowa maszyny to jeszcze nic szczególnego, bardziej realizacja hobby. Ważne, żeby ktoś tego potrzebował i kupił. Czuję się zrealizowany tak w około 15%.

Pracowałeś nad projektem długi czas, szukałeś inwestorów, planowałeś. Czego nauczyłeś się przez ten czas?

Przede wszystkim to, co zostało zaplanowane, musi być zrobione. Liczy się według mnie konsekwencja i rzeczowość. Czasami trzeba umieć też zrobić sobie przerwę, by nie zniechęcić się do projektu, nad którym spędza się większość swojego czasu. Robiłem więc tygodniowe przerwy, a raz zdecydowałem, że pojadę do Indii. Lubię tak się spakować i wybyć na jakiś czas.

Jako młody przedsiębiorca - co poradziłbyś młodym ludziom, którzy planują stawiać pierwsze kroki w biznesie i środowisku start-upowym?

Przede wszystkim nie należy się bać. Bardzo pomocne jest poszukanie w sobie cech, dzięki którym pozytywnie wpłyniemy na rozwój naszej firmy. Trzeba umieć wykorzystać je zawodowo, np. łatwość w nawiązywaniu kontaktów możesz eksponować na różnych wydarzeniach, dzięki czemu zdobędziesz klientów oraz partnerów do współpracy.

To jakie są Twoje cechy?

To trudne pytanie, bo nie jest łatwo mówić o sobie. Myślę, że takie cechy to konsekwencja w realizacji celów. Umiejętność zrozumienia drugiego człowieka i kompromis, bo dzięki temu łatwiej budować kontakty biznesowe. Nie planuję za bardzo w przód, bo nie jestem w stanie przewidzieć, czy nagle ktoś ciekawy nie stanie na mojej drodze i pozytywnie wpłynie na moją działalność. Elastyczność mile widziana.

 

Przeczytaj także:

Determinacja - Twoja wewnętrzna siła

Drewniany klocek, czyli po co mi prototyp