Inspiratornia

O pomyśle na biznes opartym na pasji, trudnych początkach i umiejętności łączenia ról rodzinnych i zawodowych Redakcji Rozwijamy.edu.pl opowiadają Kamila i Michał Niewidomscy – założyciele firmy Mimello.

Od kiedy prowadzą państwo firmę i czym ona się zajmuje? 

Michał: Firma powstała w 2009 roku. Jesteśmy impresariatem, chociaż my o sobie mówimy, że jesteśmy nowoczesnym cyrkiem. Skupiamy się na szeroko rozumianej sztuce nowego cyrku. Nie ma u nas zwierząt, ale za to są niezwykli cyrkowcy, którzy przychodzą na myśl, kiedy o cyrku się myśli. Są więc mimowie, magicy, szczudlarze, baletnice, krasnoludki, siłacze z wielkimi bicepsami i linoskoczkowie.

Jak powstał pomysł na biznes?

Michał: Pomysł powstał w czasie podróży poślubnej w 2009 roku. Wróciliśmy z podróży poślubnej i założyliśmy firmę. Skorzystaliśmy z Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości przy SGGW, gdzie studiowałem zarządzanie.

Kamila: Właściwie pomysł powstał trochę wcześniej, ponieważ pierwszą naszą osobowością prawną był „Kapelusz”. W 2008 roku byliśmy w podróży autostopem po Europie. Przejechaliśmy kilka krajów razem. Michał występował jako mim na ulicach europejskich miast i zarabialiśmy pieniądze do kapelusza. Wtedy odkryliśmy, że pieniądze leżą na ulicy i tylko dzięki pieniądzom tak zarobionym zjechaliśmy całą Europę. Kiedy wróciliśmy do Polski, pobraliśmy się i wyruszyliśmy w podróż poślubną, w trakcie której zdecydowaliśmy, co dalej z nami będzie i z czego będziemy żyć. Oboje studiowaliśmy po dwa kierunki studiów dziennie: Michał był na zarządzaniu i był w szkole cyrkowej, a ja studiowałam psychologię i pedagogikę. Mieliśmy wtedy różne dorywcze prace, ale zdecydowaliśmy, że spróbujemy założyć firmę, bo czujemy, że ludzie tego chcą i gotowi są za to zapłacić. Postanowiliśmy znaleźć więcej takich freaków jak Michał, którzy kochają taką dziedzinę sztuki cyrkowej. Zdecydowaliśmy, że skorzystamy z pomocy Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości, ponieważ od Inkubatorów otrzymaliśmy osobowość prawną, wspólną przestrzeń do pracy, i pomoc fachową.

Nie mieliście problemów? Cyrk to branża dość specyficzna. Co było najtrudniejsze na początku prowadzenia własnego biznesu?

Kamila: To był pierwszy rok zderzenia się z rzeczywistością.
Michał: O ile te pieniądze były na rynku, to musieliśmy zrobić wszystko, żeby klienci zaczęli dzwonić.

Jak sobie z tym poradziliście? Jak zdobyliście pierwszego klienta?

Kamila: Pierwszy klient był tak naprawdę dopiero po pół roku od uruchomienia działalności. Przez pierwsze pół roku pisaliśmy mejle, ja robiłam bazę artystów.

Michał: Chcieliśmy z jednej strony mieć artystów, którzy wzbudzają emocje, a z drugiej strony znaleźć ludzi, którzy będą chcieli to oglądać i jeszcze dodatkowo za to zapłacą.

Kamila: Właściwie przez pierwsze sześć miesięcy tylko inwestowaliśmy. Założyliśmy stronę internetową, która kosztowała nas 1000 złotych i wówczas była to dla nas kwota ogromna. Dodatkowo płaciliśmy co miesiąc za możliwość prowadzenia firmy w AIP. W naszej firmie Michał zajmuje się planowaniem i projektowaniem struktury firmy, a ja impresariatem artystycznym. Pierwszym naszym klientem była Fundacja Spełnionych Marzeń, dla której Michał występował dla dzieci chorych onkologicznie. Później występowaliśmy dla nich charytatywnie, bo nie mieliśmy sumienia od nich brać pieniędzy. To był jednak nasz pierwszy klient, który nam zaufał i dzięki temu jakoś poszło dalej. Na początku zdobywaliśmy klientów dzięki poczcie pantoflowej.

Michał: Pierwszymi klientami były domy kultury, mniejsze firmy – głównie odbiorcy, dla których cena ma znaczenie i chcieli zapłacić mniej, albo miały do dyspozycji granty lub dofinansowanie celowe.

Kto jest klientem Mimello?

Michał: Nasza klientela ewoluowała na przestrzeni lat. Tak jak wspominałem, zaczynaliśmy od małych firm i instytucji kultury, następnie pojawiali się coraz więksi zleceniodawcy, a obecnie możemy obsługiwać największe firmy takie jak Nikon, Samsung, Johnson&Johnson.

Mówiąc „obsługiwać” co konkretnie macie na myśli?

Michał: My zapewniamy im usługi artystyczne, czyli dokładamy starań, żeby pobudzić emocje u wszystkich uczestników danego wydarzenia, aby jeszcze bardziej je zapamiętali. Najlepiej wytłumaczyć to na przykładzie. Specjalizujemy się w tym, że mamy artystów cyrkowych i oni występują na eventach, ale ostateczna decyzja, jak liczna grupa artystów wystąpi oraz jaki będzie stopień ich zaangażowania, zależy od koncepcji danego wydarzenia. Przykładowo firma Samsung organizowała imprezę Mistrzowie Kodowania, w której udział brały dzieci, a której finał odbywał się na Stadionie Narodowym. Dzieci przyjechały z całej Polski, aby pokazać umiejętności kodowania. Na płycie stadionu ustawiono 8 scen, a na każdej z nich – w przerwach między głównymi blokami zajęć konkursowych – występował jeden z naszych artystów.

Kamila: Warto zaznaczyć, że w naszej ofercie są animacje i występy. Michał podał przykład działań dla dzieci, ale my obsługujemy bardzo dużo imprez dla dorosłych – najczęściej zamkniętych. Przykładowo ktoś zamawia u nas dwójkę mimów, którzy przy wejściu na imprezę towarzyszą gościom, próbują rozładować stres imitując ich zachowania, wprowadzają trochę luzu, przez co przychodzący na dane wydarzenie nie czują się tak bardzo zestresowani. To jest właśnie animacja osób dorosłych, w której mogą uczestniczyć mimowie, gimnastyczki, czy inni artyści. Generalnie zadaniem tej aktywności jest rozładowanie emocji, poprawienie nastroju i przygotowanie gości na główną część wydarzenia. Sprzedajemy także występy. Najczęściej na imprezach firmowych główną atrakcją jest występ jakiejś gwiazdy, natomiast wcześniej prezentują się nasi artyści. Spektrum jest bardzo szerokie, ponieważ w naszej bazie jest wielu różnorodnych artystów. Od początku oferowaliśmy także – co zresztą nadal cieszy się dużym zainteresowaniem – etiudy pantomimiczne na zamówienie.

W jaki sposób realizujecie takie zlecenia?

Kamila: Firma zgłasza się do nas i chciałaby – za pomocą etiudy – zaprezentować np. część historii przedsiębiorstwa lub dowolny inny aspekt. Przykładowo na imprezie jubileuszowej firmy, która produkuje pasze dla kurcząt, przygotowaliśmy scenariusz etiudy, w której nasi mimowie udawali dla zabawy kurczaki i przedstawiali całą historię firmy.

Branża eventowa wydaje się być trudnym polem do prowadzenia firmy. Jest mnóstwo spółek, które się tym zajmują, każda stara się czymś wyróżniać, a jednocześnie wydaje się, że liczba klientów takich usług jest chyba ograniczona. Wy z kolei oferujecie rozrywkę kulturalną na dodatek związaną z dość wąską specjalizacją. Czy zauważacie zmianę w postrzeganiu i Waszych usług, i kultury w ogóle?

Michał: Na pewno nasz kraj zmienia się i gusta ludzi, którzy bywają na eventach są bardziej wyszukane, przez co trzeba im zaoferować atrakcyjniejsze rozrywki. W Polsce istnieje jednocześnie dość duża segmentacja. Będąc małą firmą obsługiwaliśmy małych klientów, czyli domy kultury, mniejsze spółki, które są wciąż oczekują odpowiednich do swoich potrzeb rozrywek. My rozwinęliśmy się i weszliśmy na rynek, ale wciąż są firmy, które działają tak, jak my 8 lat temu. Staramy się podwyższać jakość naszych usług i firmy na to reagują. Przykładowo jedna z firm produkująca AGD robi szkolenie dla pracowników jednej z sieci elektromarketów. Zamiast zwykłego szkolenia zaproponowali, żeby osobie szkolącej towarzyszył nasz mim, który naśladuje wszystko swoim ciałem. Takie firmy widzą w naszej sztuce swoją korzyść dla biznesu.

Na jakie potrzeby odpowiada Wasza firma?

Kamila: Z jednej strony zapewniamy klientom unikatową formę sztuki. Ale jest jeszcze jeden aspekt, który jest dla nas niezwykle ważny. My chcemy pomagać cyrkowcom, ponieważ to są ludzie obdarzeni wyjątkową wrażliwością artystyczną. Cyrkowcy borykają się z dużymi problemami zawodowymi. Z jednej strony są niezwykle utalentowani, kochają się zajmować sztuką, chcą to robić i z tego żyć. Z drugiej strony nie radzą sobie z wpasowaniem w normalną karierę zawodową. Oni naprawdę mają problemy, żeby znaleźć pracę i związać koniec z końcem. Nierzadko są zmuszeni wyjechać za granicę, gdzie są doceniani, a ich umiejętności pozwalają im zarabiać godnie na życie. W naszym kraju muszą albo podejmować dorywcze zajęcia związane z umiejętnościami, albo najmują się do prac, w których się męczą, ponieważ nie pozwalają one im się rozwijać artystycznie.

Dlaczego własna działalność, a nie etat?

Kamila: My nigdy nie pracowaliśmy w korporacji.

Niemniej ludzie na studiach planując swoją przyszłość zazwyczaj mają do wyboru dwie ścieżki: pracę na czyjś rachunek, albo podjąć ryzyko i realizować się na własny rachunek. Wy wybraliście własną firmę. Czemu?


Michał: Wydaje mi się, że po prostu jesteśmy inni i nie wyobrażaliśmy sobie zwyczajnej pracy, czyli np. w korporacji, w sztywnych ramach godzinowych. Kiedy poznaliśmy się, ja studiowałem zarządzanie i sztuki cyrkowe, Kamila uczyła się pedagogiki i doradztwa zawodowego oraz psychologii, i doszliśmy do wniosku, że idealnie będzie stworzyć firmę, która z jednej strony będzie doradzała zawodowo artystom potrzebującym wsparcia, a z drugiej strony koordynowała ich prace i i oferowała ich usługi.

Kamila: Kiedy zaczynaliśmy własną firmę, zakładaliśmy, że będziemy to robić tylko dwa lata. Chcieliśmy właściwie tylko spróbować, a później – jeśli nam nie wyjdzie – pójdziemy do normalnej pracy. Jesteśmy też osobami, którym trudno się zgodzić na to, żeby ktoś nas wtłaczał w ścisłe ramy obowiązków. Chcieliśmy być panami własnego życia. Ponadto niezwykle ważna jest dla nas kwestia rodziny. Ogromną wartością dla nas jest to, że rano o 8 jemy wspólnie z dziećmi śniadanie, możemy sami decydować o innych wspólnych aktywnościach, nie stresujemy się tym, że nie zdążymy wyjść z pracy, żeby odebrać dzieci z przedszkola. Zarządzamy własnym życiem sami i zgodnie z własnymi wartościami. To my decydujemy, ile pracujemy. A i tak mogę przyznać, że pracy mamy cały czas bardzo dużo.

Michał: Będąc na studiach nie mieliśmy także żadnych ograniczeń takich jak np. kredyt na mieszkanie lub innych zobowiązań. To, co robiliśmy w danym momencie, miało nam sprawiać przyjemność.

Kamila: Nie baliśmy się życia. Niczego nie otrzymaliśmy w prezencie od rodziców, sami musieliśmy zapracować na każdą rzecz. Pochodzimy z takich rodzin, w których nie było doświadczeń z prowadzeniem własnej firmy, nie znaliśmy też nikogo, kto miał biznes.

Jakie mieliście obawy?

Kamila: Najtrudniejszym momentem dla nas było to, że kiedy zadecydowaliśmy o naszej przyszłości i kiedy opowiedzieliśmy o tym rodzinie i bliskim, to nie mieliśmy właściwie żadnego wsparcia. Większość sądziła, że postradaliśmy zmysły. Zresztą nie ma się co dziwić: chcieliśmy zarabiać na tym, że Michał i jemu podobni artyści, będą klaunować. To brzmi jak szaleństwo.

Michał: Nasza rodzina może nie mówiła wprost, że to się nie uda. Raczej podchodzili do tego z pobłażliwością i dawali nam do zrozumienia, że sami się przekonamy o nierealności naszego planu.

Kamila: Prowadzimy firmę prawie 10 lat, a wciąż charakter jej działalności nie jest traktowany poważnie. Samo posiadanie spółki nikogo nie dziwi, ale to, w jakiej branży działamy – nadal wywołuje co najmniej uśmiech.

Jak sobie z tym radziliście?

Kamila: Dla mnie było to trudne. Na dodatek cała działalność jest kojarzona z Michałem, który jest twarzą firmy. Ja jestem szarą eminencją, która jest przy komputerze i o mnie mało osób wie. Artyści oczywiście o tym wiedzą, że ja decyduję o kwestiach impresariatu, ale klienci niekiedy traktują mnie z pobłażaniem.

Michał: Wzięliśmy na klatę bardzo duże zamierzenia, żeby zbudować coś, czego nie ma; miejsce, dzięki któremu ludzie dotychczas nie mający pracy, nagle znajdą godne zatrudnienie. Wychodziłem z założenia, że skoro podjęliśmy taką, a nie inną decyzję, to będziemy konsekwentni. I nieustannie udowadniamy, że obrana przez nas ścieżka jest słuszna.

Wspominaliście, że musieliście borykać się z brakiem pieniędzy na starcie. Jednak zdecydowaliście się na to. Skąd mieliście finanse? Prace dorywcze, pomoc rodziny?

Kamila: Nie mieliśmy pieniędzy na start. Zarabialiśmy wykonując różne prace – rozdając ulotki, ja np. będąc hostessą. Pierwsze zarobione w Mimello 600 złotych wydaliśmy na 3 miesiące opłat w Inkubatorze przedsiębiorczości.

Po jakim czasie biznes zaczął przynosić zyski?

Kamila: Po około roku od rozpoczęcia działalności firmy nastąpił moment, w którym mogliśmy opłacić wynajem mieszkania i mogliśmy się także utrzymać. W kolejnych latach nasze zyski rosły i rok do roku powiększaliśmy nasze przygody o 100%.

Wasze początki wydają się niełatwe. Czy bywały momenty zwątpienia we własne siły i możliwości?

Kamila: Nie. Było zmęczenie, ale wszystkie decyzje, które podejmujemy, mają nam sprawiać przyjemność. Nie wchodzimy w długotrwały kontrakt, który jest lukratywny, ale jednocześnie wyniszczający dla naszej rodziny. Kierujemy się priorytetami, które zabezpieczają nas przed wypaleniem. Nasze podejście może wydawać się idealistyczne i nieżyciowe, ale w naszym przypadku się sprawdza doskonale.

Większość przedsiębiorców mogłoby zaprotestować i powiedzieć, że powinno się wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję.

Michał: Wiemy o tym. Zresztą w książkach i w rozmowach często się z takim podejściem spotykamy. Zdajemy sobie sprawę, że – zresztą nie tylko w biznesie – można bez reszty poświęcić się zarabianiu pieniędzy. Można zostać milionerem w mig. Ale my wolimy wykonywać kroki mniejsze, ale w 100% odpowiadające naszemu podejściu do życia. Nie chcemy wybierać: albo kariera, albo rodzina. Jak dotąd udaje nam się godzić obie rzeczy i na dodatek osiągnęliśmy to na własnych zasadach.

Na bazie Waszych doświadczeń, które umiejętności lub predyspozycje osobowe wskazalibyście jako kluczowe w prowadzeniu własnego biznesu i dlaczego?

Kamila: Na pewno odwaga w podejmowaniu ryzyka.

Michał: Trzeba także być odpowiedzialnym za własne decyzje. Nikt za nas nie podejmie decyzji, a poza tym, nie powinniśmy pozwolić sobie na to, żeby ktoś nam narzucał swoje wybory.

Gdybyście otwierali swoją firmę raz jeszcze, to jest coś, co zrobilibyście inaczej?

Kamila: Na pewno od samego początku bardziej systemowo podeszlibyśmy do pracy. Nie znaliśmy nikogo, kto miał jakąś działalność. Nie wiedzieliśmy np. że powinniśmy na bieżąco wpisywać wszystkich klientów do bazy, robić całą historię działalności. Przez dłuższy czas organizowaliśmy wszystko trochę beztrosko, brakowało nam skrupulatności.

Michał: Ten biznes jest specyficzny. Jeśli ktoś chciałby np. otworzyć pizzerię, to może znaleźć wiele przykładów oraz modeli, jak to robić poprawnie. W naszym przypadku wszystko musieliśmy właściwie wypracowywać od zera i uczyć się na błędach. Zakładaliśmy agencję artystyczną. Nie byliśmy co prawda pierwszymi, którzy to zrobili, ale żadna nie była tak duża, jak nasza.

Jakie cele stawiacie sobie przed Mimello na najbliższy czas? Co chcielibyście osiągnąć w perspektywie roku, trzech, może dłuższej?

Michał: Planów mamy bardzo dużo. W nas pomysły aż kipią. Gdyby ktoś nas się zapytał, co robilibyśmy, gdybyśmy nie prowadzili Mimello, to wskazalibyśmy co najmniej 10 innych pomysłów, które realizowalibyśmy.

Co doradzilibyście osobie, która zastanawia się nad rozpoczęciem działalności na własny rachunek?

Michał: Jeśli ktoś ma poczucie, że jego pomysł jest fajny i chce to robić, to powinien przynajmniej spróbować zrealizować swój plan. Nie może też poddać się po tygodniu, bo nastąpiły pierwsze problemy.

Kamila: Jeżeli czegoś naprawdę pragniesz, robisz to, o czym marzysz, a w pewnym momencie zaczynasz innym mówić o tym, to nawet jeśli najbliższe środowisko nie wykazuje wsparcia, to zawsze znajdą się ludzie, którzy będą zachwyceni Twoim pomysłem i będą go wspierać. To może wydawać się szalone, ale ja w to głęboko wierzę. I wiem, że takie właśnie podejście motywuje do dalszego działania mimo przeciwności.

Co motywuje Was do codziennej pracy nad rozwijaniem własnego biznesu?

Kamila: Możliwość osiągnięcia harmonii między spełnieniem zawodowym i posiadaniem szczęśliwej rodziny.

Czym jest dla Was sukces?
Michał: Miarą naszego sukcesu jest czas, który możemy spędzić razem. Im więcej jesteśmy razem z rodziną, tym większy sukces odnosimy.

Zastanawia mnie zatem, czy macie swój typowy dzień w pracy i jak on wygląda?

Kamila: Chyba nie możemy powiedzieć, że mamy typowy dzień pracy. Raczej możemy stwierdzić, że są sezony, kiedy pracy mamy bardzo dużo i jest trudniej wszystko pogodzić.

Michał: Stałym elementem naszego tygodniowego planu działań jest narada, w trakcie której podsumowujemy nasze prace i planujemy kolejne działania. Charakterystyką naszej branży jest to, że eventy są o różnych porach – nierzadko także w weekendy.

Kamila: Jesteśmy na takim etapie rozwoju firmy, że wiele osób pracuje dla nas. Michał zaś jeździ do pracy tylko wtedy, kiedy ma na to ochotę i kiedy czuje z tego frajdę. Jednocześnie pracuje w teatrze, gdzie gra w sztukach. Ważnym etapem w działalności Mimello było zatrudnienie asystentki, która wspiera nas i w dużym stopniu odciąża od szeregu obowiązków. W ten sposób możemy się bardziej skoncentrować na rozwijaniu firmy.

***

Mimello
Firma powstała w 2009 roku i założyli ją Kamila oraz Michał Niewiadomscy. To agencja artystyczna skupiająca wielu wyjątkowych artystów, którzy uprawiają szeroką pojętą sztukę cyrkową, czyli upodobali sobie takie dziedziny sztuki jak: taniec z ogniem, klaunada, pantomima, teatr klasyczny, gimnastyka, chodzenie na szczudłach, akrobatyka parterowa i powietrzna, iluzja, balet, żonglerka, ekwilibrystyka, fotografia i inne. Agencja oferuje usługi artystyczne, czyli szeroką gamę występów, animacji, pokazów dla firm, instytucji, osób prywatnych.