Potencjał Internetu Rzeczy jest ogromny
Czym jest Internet Rzeczy?
Marcin Sikorski: Staram się odczarować to pojęcie. Tak naprawdę jest to prosta koncepcja. Podpinamy dowolne urządzenie do sieci, zwykle wifi, którego zadaniem jest zbieranie informacji na temat otaczającej nas rzeczywistości - jak coś się porusza, ile waży, dane fizyczne lub chemiczne, a następnie dane analizowane są w chmurze, która przetwarza je i przekazuje użytkownikowi w formie informacji oraz konkretnej wiedzy. Dla przykładu - mamy pomieszczenie, w którym są sensory dymu, które mają za zadanie wykrywać dym. Jeżeli sensor wyczuje takie zdarzenie, informacja trafia do chmury, jest przetwarzana i komputer analizuje, czy dym jest niebezpieczny - jeśli tak, pojawia się reakcja w postaci informacji na telefonie oraz uruchomienie zraszaczy. Kiedyś te urządzenia były monolityczne i odseparowane, dla przykładu działały tylko w jednym pomieszczeniu i bez notyfikowania użytkownika online. Mogły robić to tylko na wyznaczonym terenie. Internet Rzeczy zwiększa skalę współdziałania, a dodatkowo umożliwia nam wgląd w czasie rzeczywistym na naszych telefonach lub tabletach. To system, który pozwala wydajniej zrozumieć otaczającą nas rzeczywistość i kształtować ją na dużo wcześniejszym etapie.
Internet Rzeczy ułatwia nam codzienność, ale czy to zbieranie danych na nasz temat nie jest niebezpieczne?
Nas jako konsumentów interesują głównie upraszczające i ułatwiające życie narzędzia związane ze zdrowiem, opieką nad dziećmi, nudnymi obowiązkami domowymi itd. Widzimy to m.in. po smart domach, które podnoszą wydajność życia za sprawą automatyzacji i zdalnej kontroli i przyspieszają wiele procesów. Ta elastyczność i wygoda sprawia, że IoT (Internet of Things) robi się tak popularny. Z drugiej strony istnieją obawy, że jak urządzenie zbiera dane, to są one mniej bezpieczne, ktoś może je pozyskać i wykorzystać. Prawda jest taka, że te informacje są zwykle “suche”, zanonimizowane oraz pozbawione kontekstu. Poważni producenci starają się zadbać o nasze bezpieczeństwo i zwykle certyfikaty świadczą o tym, że urządzenie zostało odpowiednio przetestowane. Co nie zmienia faktu, że na rynku jest tak dużo producentów, że trzeba indywidualnie sprawdzić na konkretnym przykładzie, czy rozwiązanie tańsze o kilkanaście procent rzeczywiście warte jest swojej ceny.
Jakie sektory są szczególnie dobre dla zastosowania IoT?
Przede wszystkim jest to wszelkiego rodzaju produkcja i fabryki. Tam łatwo można pokazać zmiany przed i po zastosowaniu IoT. Lepiej rozumiemy, jak działa nasza fabryka, procesy są zautomatyzowane, a dane, które zyskujemy, pozwalają zaoszczędzić koszty związane m.in. z eksploatacją i kontrolą otoczenia. Drugi sektor to usługi, przy czym mówimy tu np. o wydajniejszej logistyce zamówień, zbieraniu danych dotyczących potrzeb i preferencji konsumenta, śledzeniu naszych produktów etc. Istnieją też nowatorskie rozwiązania dla konkretnych branż, jak np. kamery podpięte nad koszem na śmieci, które rozpoznają żywność i pomagają restauracjom oszacować, ile pieniędzy zmarnowano, wyrzucając “resztki”. IoT pozwala zoptymalizować środowisko - na czym oszczędzić, czego nie kupować, co nie schodzi. Dane zebrane w ten sposób przekładają się potem na konkretne rozwiązania w biznesie zapewniające oszczędności czy racjonalne wykorzystanie zasobów.
Dlaczego akurat tym się Pan zajmuje?
Widzę, co się dzieje na świecie, we Francji, Niemczech czy USA, w krajach które wprowadziły IoT na dużą skalę. Na rynkach rozwijających się, jak polski, dopiero wdrażamy te technologie oraz za rzadko promujemy jej możliwości. To jest niszowy temat, nie wszyscy go jeszcze odpowiednio rozumieją, panuje wiele mitów oraz obaw. Często język jest niedostosowany do słuchaczy - zbyt techniczny, abstrakcyjny, pozbawiony cyfr i korzyści. Mimo, że zajmuję się doradztwem na wycinku przemysłowym, skupiam się na pokazywaniu klientom zysków z wprowadzania smart rozwiązań. Jako zawodowy tester pokazuję, jakie są możliwości, na czym polegają certyfikacje, jak wdrażać te rozwiązania i zwiększać wydajność oraz wprowadzać oszczędności w firmie i w życiu codziennym. Rozumiem zarówno stronę techniczną, jak i biznesową, więc mogę bezproblemowo godzić te dwa światy. Ważny jest klient, rozmowa z nim, dowiedzenie się, czego szuka, jakie problemy chce rozwiązać i jak możemy mu pomóc. I na to trzeba poświęcać czas - na to “odczarowanie” i pokazanie, że to się opłaca.
Jak młodzi przedsiębiorcy powinni uwzględnić IoT i kiedy - czy już na etapie produkcji?
To jest wieloetapowy proces. Należy najpierw przemyśleć, co chcę zautomatyzować w mojej firmie, żeby wyeliminować błąd człowieka i w którym miejscu pojawiają się, lub już się pojawiły, problemy. Kiedy to sobie rozpiszemy, możemy zauważyć, co da się zmienić i usprawnić w procesie produkcji i zastanowić, w jaki sposób i jakim kosztem chcemy to uczynić. Na początku możemy obawiać się kosztów tego przedsięwzięcia, ale to wcale nie musi być drogie. Dla przykładu: jeśli ważna jest kwestia, aby na każdym produkcie była etykietka i dotychczas sprawdzał to człowiek, to możemy zastąpić ten proces niedrogą kamerką i pobrać oprogramowanie, które pozwoli nauczyć ją rozróżniać konkretne elementy na opakowaniu produktu. Pokazujemy jej np. 100 naszych opakowań z etykietami, a ona nauczy się rozróżniać je od tych, które nie mają etykiet. Stworzenie takiego rozwiązania może nie kosztować nas praktycznie nic (open source jest bogatym źródłem rozwiązań), a niewielkim kosztem możemy mieć rozwiązanie z obszaru IoT. Przyjmując, że kamera jest podpięta do sieci i wysyła nam co jakiś czas notyfikację np. telefoniczną. W ten sposób można obserwować produkcję i ocenić potem, ile było dobrych, a ile wadliwych opakowań. To tylko przykładowe i dość proste rozwiązanie, ale takich jest dużo, dużo więcej.
A jeśli nie jesteśmy firmą produkcyjną - gdzie IoT znajdzie zastosowanie?
Ważne, żeby zwrócić uwagę na możliwości wdrożenia IoT na bardzo wczesnym etapie, żeby szybko zautomatyzować pewne procesy, odciążyć miejsca, w których łatwo o pomyłkę człowieka i skupić się na pracy kreatywnej. Ludzie czasem nie mają świadomości, że istnieją bardzo tanie programy i urządzenia, które pozwalają nam łatwiej automatyzować, zarządzać, monitorować naszych pracowników oraz działania i realizować zadania dużo wydajniej. Prosty przykład - firmy mają segregatory, gdzie gromadzą różne informacje, zazwyczaj spisywane ręcznie i do których, w razie potrzeby, można zajrzeć. Tylko po co, skoro cała ta dokumentacja może być wykonywana automatycznie i za sprawą sensorów, wiedza może być na dysku, dostępna w jednym miejscu dla każdego i w dużo czytelniejszej formie, np. wykresu, raportu. Firmy nie mają czasem świadomości, ile wartościowych informacji można uzyskać z danych, które zbiera i przetwarza IoT. Na podobnej zasadzie działa w sumie Google czy Facebook, tylko tam mamy do czynienia ze zbieraniem danych na nasz temat i za sprawą naszych działań na stronie internetowej lub w aplikacji. Ale wynik jest identyczny - lepsze zrozumienie konsumenta, jego potrzeb, a w konsekwencji udostępnienie mu lepszych rozwiązań dedykowanych pod konkretne potrzeby.
Pracował Pan ze startupami?
Tak. Głównie z perspektywy osoby, która doradza, czy dane rozwiązanie ma sens i jak je promować. Przykładowo pewien startup postanowił kontrolować i analizować ustawienia termostatów w przestrzeniach biurowych, tak by włączały się, gdy w biurze byli ludzie i wyłączały, gdy opuszczali pomieszczenie. Przy odpowiedniej kalibracji okazuje się, że w skali roku i w skali wszystkich dostępnych biurowców daje to ogromne oszczędności finansowe. Dodatkowo pozwalało zdalnie sterować tymi kaloryferami oraz kalkulować, w jakich porach i w jakiej sytuacji zużycie energii rośnie. To z kolei pokazuje, że takie rozwiązanie nie musi być wielkie i zmieniać drastycznie naszej rzeczywistości. Ważne, żeby usprawniało działalność i oferowało dostęp do nowych danych.
Jakie przesłanie ma Pan dla młodych firm, które chciałyby zajmować się IoT?
Niemcy i Francuzi rozpoczęli takie dyskusje już dawno temu. U nas to nadal nowość, przez co jest wiele niepewności i obaw. Czy warto, kto to kupi, czy to bezpieczne, od czego mam zacząć. Musimy edukować osoby decyzyjne, a młode i pełne inicjatywy, które mają interesujące rozwiązania, wspierać, żeby wdrażały je na szeroką skalę.
Warto spróbować rozkręcić taki biznes w momencie, gdy mamy bardzo niskie ceny elementów, podzespołów i komponentów, a rynek jest mimo wszystko chłonny nowych i odważnych rozwiązań. Kwestią pozostaje wyjścia do klienta i zapytanie, jakie są obszary, które chcielibyście usprawnić? Co jest dla was największą bolączką?
Ludzie młodzi nie doceniają czasem faktu, że zostają zaproszeni na spotkanie pitch-deckowe. Jest to doskonała okazja, by nawiązać nowe kontakty biznesowe i porozmawiać, jak wspomniałem, językiem liczb o korzyściach, które oferują. IoT to tylko narzędzie, ale narzędzie, które odpowiednio zaprezentowane może znacząco usprawnić życie firmy. Powinni pokazać drugiej stronie, jakie korzyści niesie, w jaki sposób zmniejszy koszty, usprawni wydajność. Tylko trzeba to pokazywać na twardych danych, udowodnić na liczbach, use-case’ach i innych, namacalnych przykładach.
Jak wdrożyć koncepcję IoT w konkretnej firmie?
Krótkie pytanie do długiej dyskusji. W internecie jest masa stron, podcastów, blogów, gdzie ludzie wymieniają się informacjami na temat wdrażania technologii IoT w różnych branżach oraz sektorach. Jeśli chodzi o młodych ludzi to zdarza się, że wymyślą ciekawy produkt dla biznesu, ale często zapominają o języku cyfr - konkretnych danych, wskaźnikach itd., które do biznesu przemawiają dużo bardziej niż abstrakcyjne pojęcia i akronimy. Przykładowo - młodzi przychodzą do przedsiębiorstwa, które przetwarza drewno na meble. Oferują mega rozwiązanie, które zmieni życie tego producenta. Jeszcze się nie poznali, jeszcze nie znają infrastruktury i historii przedsiębiorstwa, a już mają produkt innowacyjny na tyle, że trzeba brać, póki ciepły. Mentalność agresywnego sprzedawcy jest mocno szkodliwa. Zamiast tego trzeba zapytać: z czym macie największy problem? Problemy warto formułować stricte w oparciu o liczby i zobaczyć, że np. zostaje za dużo odpadów albo maszyny są niewydajnie eksploatowane. Do tej pory robił to człowiek i oceniał, ile zostało drewna i czy można np. odpadki użyć ponownie. A my proponujemy, że może warto pomyśleć o maszynie, która będzie ważyć drewno i odpady i automatycznie zapisywać i analizować dane i sugerować potencjalne scenariusze wykorzystania. A może maszyna do tworzenia elementów konstrukcji mebli wymaga uwagi? Zadajemy pytania - ile razy maszyna się zacina, ile produktów tworzycie, ile wadliwych elementów powstaje? Wasz specjalista jest w stanie zauważyć usterkę w działaniu maszyny dopiero na etapie końcowym, kiedy się praktycznie zepsuje. A czujnik czy urządzenie może analizować zmiany w trybie ciągłym i np. już po wibracjach maszyny ocenić, czy działa sprawnie w 100%, czy coś zaczyna się luzować, czy może wymaga korekty. Można wcześniej przewidzieć, że coś się popsuje i zareagować, dzięki czemu unikniemy przestoju w produkcji. Informacje są zapisywane w czasie rzeczywistym, właściciel może monitorować wydajność swojej firmy w sposób ciągły, a pomysł, mimo, że wydaje się prosty, znacząco poprawia produktywność.
Internet Rzeczy wejdzie w każdą dziedzinę biznesu i naszego życia?
Już to robi, czy jesteśmy tego świadomi, czy nie. Tak dzieje się na świecie z każdą nowinką technologiczną. Na początku jest grono sceptyków oraz grono entuzjastów, którzy edukują, mówią, że trzeba działać i zmieniać, tłumaczą, jakie to może przynieść korzyści. Potem przychodzą odważni ludzie z pomysłami i chcą je wdrażać w życie, tworząc innowacyjne startupy. Za jakiś czas nowinka staje się normą, życie staje się wygodniejsze i traktujemy technologię jako nową normę i nowy standard życia. IoT staje się pewną normą o ogromnym potencjale ekonomicznym. Dobrze byłoby w przemyślany i świadomy sposób dołączyć do tego pociągu, który zmierza w kierunku innowacji.