Ucz się na sukcesie – to ważniejsze niż uczenie się na błędach!

Uczyć się na sukcesie? Tak, można, a nawet trzeba, choć nie jest to ani oczywiste, ani popularne. A to poważny temat, który zbagatelizowany, może być bardziej opłakany w skutkach niż brak uczenia się na błędach.

  • Dlaczego brak nauki na sukcesie jest bardziej bolesny niż brak nauki na błędach?
  • Czy jest coś złego w przypadkowym sukcesie?
  • Jak uczyć się na sukcesie, a jak na pewno tego nie robić?

Jeśli nie uczysz się na błędach, to nie będziesz się rozwijać, nie zrobisz kroku do przodu, utkniesz. Natomiast jeśli nie uczysz się na spektakularnym sukcesie, to w ciągu chwili możesz boleśnie spaść z podium na koniec stawki. Z marnymi widokami na szybki powrót.
Jak to się dzieje? Sukces, na który zapracowaliśmy, przyjmujemy jako dowód naszej wytrwałości czy mądrości, jednocześnie czując wysiłek, który w to włożyliśmy – i to trzyma nas w ryzach. Natomiast potężny sukces odniesiony w krótkim czasie jest czymś więcej – dowodem genialności. To niewątpliwie przyjemne, ale też szalenie niebezpiecznie. Podnosi poczucie nieomylności i obniża czujność, hamuje potrzebę rozwoju, może też rodzić arogancję, którą łatwo pomylić z pewnością siebie.

Sukces – ku przestrodze

Tu w dwóch akapitach streszczę autentyczne success story pewnego przedsiębiorcy, którego miałem okazję obserwować i na którego wielu patrzyło z podziwem (ja również). Zmienię jedynie branżę, aby zapewnić mu anonimowość.
Wyobraź sobie, że masz firmę produkcyjną, która produkuje kontenery na śmieci – takie duże, z tworzywa, na kółkach. Jest kilka lat wstecz, więc wszyscy oprócz ekologicznych ortodoksów wyrzucamy zmieszane śmieci do jednego pojemnika. I ty produkujesz te kontenery. Jakoś idzie, chociaż mogłoby być lepiej. Mówiąc wprost – nie masz ani chęci ani pomysłów na rozwój.
I nagle wchodzi przepis o sortowaniu odpadów. Więc duże miasto zgłasza się do ciebie (załóżmy, że wygrywasz przetarg) i musisz dostarczyć tych kontenerów wielokrotnie więcej. Rusza praca na trzy zmiany, co akurat jest ci na rękę, bo w produkcji to przestoje są dużym problemem. Firma się rozwija, zatrudniasz ludzi, kupujesz maszyny, zarabiasz miliony i naturalnie inni przedsiębiorcy zaczynają się z tobą liczyć.
A po kilku latach bankrutujesz. Próbujesz stanąć na nogi, odbić się, ale nic z tego.
Jak to możliwe? Co się stało?
Odpowiedź znajdziesz pytając: Co wpłynęło na jego sukces?
Przede wszystkim – przypadek. Był we właściwym miejscu i we właściwym czasie. Weszły przepisy, na które nie miał wpływu i których się nie spodziewał. Swoimi działaniami w żaden sposób nie przyczynił się do zwiększenia prawdopodobieństwa swojego sukcesu. Ale go odniósł, spektakularnie. Szybko zapomniał, co to pokora, a rozbuchane poczucie nieomylności popchnęło go do wielu ryzykownych decyzji biznesowych, które doprowadziły do bankructwa.
Nie zagłębiam się tu w aspekty techniczne. Nacisk kładę na zachowania, które dość często pojawiają się przy dużym sukcesie odniesionym w krótkim czasie.
Jeżeli odnosisz sukces – odkryj, w jaki sposób na to wpłynęłaś/wpłynąłeś. Po co to odkrywać? Żeby móc robić tego więcej. A jeśli okaże się, że sukces w dużej mierze jest dziełem przypadku, zachowaj większą ostrożność przy kolejnych decyzjach. Nad przypadkiem nie masz kontroli.

Jak dobrze uczyć się na sukcesie?

Tu w bardzo dużym uproszczeniu historia jednego z moich klientów, który wiele lat temu chciał sobie dorobić w trakcie studiów i w garażu swojego ojca zaczął sprzątać samochody. Klient przyjeżdżał samochodem brudnym, a wyjeżdżał lśniącym z zewnątrz i pachnącym w środku.
Karol pracował wieczorami, nocami i w weekendy i miał coraz więcej zadowolonych klientów. Nie rozdawał już ulotek i rabatów. Po prostu bardzo dobrze robił swoją robotę, a klienci wracali i polecali go. Więc naturalnie pomyślał o rozwinięciu biznesu i zatrudnieniu ludzi. Zanim to zrobił, zadał sobie pytanie: co takiego robię, że klienci przyjeżdżają do mnie, a nie do innych?
Oczywiście nie odpowiadał na to pytanie samemu, tylko zapytał o to klientów. A ci przyjeżdżali, bo chłopak był terminowy i dokładny. Ambitny, ale nie obiecywał rzeczy, których nie był w stanie zrobić. Wzbudzał zaufanie i szanował ich samochody.
Zapytał też klientów o inne usługi, z których chcieliby u niego skorzystać, gdyby były dostępne. Okazało się, że może np. polerować karoserie albo ozonować klimatyzacje.
Następnie zadał sobie pytanie – jakie moje cechy powodują, że klienci dostają to, czego chcą? I doszedł do wniosku, że jest człowiekiem bardzo uporządkowanym i dobrym organizatorem, zwracającym uwagę na szczegóły, unikającym stresów i napięć.
I na końcu zastanowił się, jakie cechy muszą mieć ludzie, których planuje zatrudnić. Ocenił, że nie potrzebuje ambitnych organizatorów, tylko zadaniowych skrupulatnych estetów. Oni mają jedynie wykonywać pracę, którą on im zorganizuje.
Czy to projekt na miarę Amazona czy Microsoftu? Nie, ale pokazuje świadomość i wyciąganie wniosków z doświadczeń, aby osiągać cele, maksymalizować zyski i rozwijać się. Takim podejściem Karol z przeciętnego studenta drugiego roku stał się solidnie umocowanym przedsiębiorcą, gdy dwa lata później odbierał dyplom ukończenia studiów. Oczywiście z dziennych przeniósł się na zaoczne, bo jego biznesowe inicjatywy były dla niego dużo bardziej opłacalne finansowo i rozwojowo.

Sukces, przypadek i kontrola

Kontrolować możesz rzeczy, których masz świadomość. A kontrolujesz je, aby to, co przynosi ci oczekiwane rezultaty, móc czynić powtarzalnym. Aby na tyle, na ile to możliwe, powtarzać swój sukces.
Nie ma nic złego w przypadkowym sukcesie. Kłopoty zaczynają się w momencie, gdy nie oddzielisz tego, co przypadkowe, od tego, co zaplanowane. I gdy przypadkowy sukces wytworzy w tobie poczucie geniuszu i nieomylności. Stracisz czujność i patrząc w górę, nie zorientujesz się, że jesteś nad przepaścią.
Kiedyś spotkałem się z powiedzeniem, że sukces nigdy nie jest dziełem przypadku. To nieprawda.

Sukces bywa dziełem przypadku, a twoją rolą (być może jedną z najważniejszych) jest odkrycie i odróżnienie elementów, które były przypadkowe od tych, na które miałaś/eś wpływ.

To jest świadomość. Ta świadomość daje ci kontrolę, która może zapewnić ci powtarzalność trafionych decyzji biznesowych.

Sprawdź się w Quizie

Przeczytaj także:

Jak naprawdę uczyć się na błędach?

Pewność siebie – chcesz jej? To o niej zapomnij!

Grzegorz Boguszewski – psycholog z dziesięcioletnim doświadczeniem w międzynarodowym biznesie i indywidualnej pracy z klientami z obszaru high performance (przedsiębiorcy, żołnierze, wolne zawody). Menadżer projektów rozwojowych (RMP Polska). Praktyk CX B2B i B2C – zarządzanie kompleksową obsługą klienta i procesem sprzedaży (m.in. Jaguar Land Rover). Wcześniej zaangażowany w tworzenie narzędzi do pomiaru inteligencji i osobowości oraz projekty z obszaru neuronauki (Wydział Psychologii UW, Instytut Biologii Doświadczalnej, Pracownia Testów Psychologicznych). Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego i Politechniki Warszawskiej.